Quantcast
Channel: Balsam Łomżyński: Wiele hałasu onuc - komentarze
Viewing all 4092 articles
Browse latest View live

Komentarz do wpisu: Perruquer de les mosques, balsamlomzynski

$
0
0
wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114884,11161766,Kaczmarek__Za_czasow_PiS_badano__czy_mialem_romans.html?lokale=bialystok


Jeśli chodzi o tego strasznego cieniasa, wypreparowanego egezemplum choroby zwanej prawopolactwem, to nie zaszczycę. Albo tylko trochę: on zawsze jakby żartuje, żartuje kłamliwie, uśmiecha się zakładając, że czytelnik i widz też się strasznie zaśmiewają, podczas gdy oni, czytelnik i widz znaczy, myślą czy taki przechodzący dla efektu ironicznego w falset żartowniś mógłby wyginąć po siódme pokolenie i nie nużyć bez końca masowego widza zapyziałym sceptycyzmem, analfabetyczną pierdudycją.

Komentarz do wpisu: Perruquer de les mosques, jota-40gazeta

$
0
0
@Miaukota, dziękuję za dedykację. Muszę jednak wyznać, że w języku niemieckim jestem w stanie słuchać pieśni Brahmsa, songów Brechta i ewentualnie Marleny. Cały pop niemiecki odpada, budzi bowiem we mnie głuchy i paskudny chichot. Rammstein i inne takie nie dla mnie, o nie.
@Anumlik: nie zamierzałam wywoływać dyskusji na temat RAZ-a, podejrzewam bowiem, że wszyscy jesteśmy zgodni w ocenie tej makabrycznej intelektualnie postaci. Zdjęcie miało na celu rozbawić Was nieco, li i jedynie. Porzućmy już zatem ten nieprzyjemny wątek.
Miałam niby spać, o 23 z minutami? Wolne żarty. Jak zwykle krążyłam po zaprzyjaźnionych, żoliborskich chudobach. We mgle.

Komentarz do wpisu: Perruquer de les mosques, balsamlomzynski

$
0
0
Zdziwił mnie bardzo wasz brak zainteresowania potencjalnym czyimś romansem z Hojarską.
Gdyby nie zęby, napisałbym historię romansu Gwidona Kosy-Bałabucha (całe to imię i nazwisko pójdzie jednak na przemiał) i Hojarskiej. Zaczęłaby się tak:

Romans z Hojarską jest jest zadawanie się z Brudzińskim -- ruska trumna na brezencie pokrywającym wieczne błota.

Komentarz do wpisu: Perruquer de les mosques, balsamlomzynski

$
0
0
Niniejszym oddaję się w ręce kolejnych dentystów. Gdybym do rana nie wrócił, złóżcie białe kwiaty pod dowolnym urzędem pocztowym, które za życia upodobałem sobie najbardziej.

Komentarz do wpisu: Perruquer de les mosques, anumlik

$
0
0
@Balsam
Weź i przestań, jak powiedziałaby Jota. Kwiatki, i to białe, to możesz sobie zjeść na śniadanie, ośle jeden. I to zdrowymi zębami.

O romansie Hojarskiej z wymoczkiem ministrem od policji i administracji należałoby napisać nie pamflet, a operę w trzech aktach. Czekamy na pierwsze zadęcie w surmę bojową.

Komentarz do wpisu: Perruquer de les mosques, miaukota

$
0
0
Oczyma wyobraźni zobaczyłem straszliwie zakrwawionego dentystę pogryzionego przez Balsama ;)

Komentarz do wpisu: Perruquer de les mosques, balsamlomzynski

$
0
0
W oczekiwaniu na audiencję u wybitnych detnystów, schroniłem się w szumiącej cichym wnetylatorem poczekalni preanastezjologicznej kiliniki neurologicznej, gdzie są kwiaty, espresso (przez rurkę) i dużo światła. Miałem też do wyboru poczekalnię kliniki operującej głowy i szyje, ale ogólna neurologią wydała mi się bardziej, w miesiącu lutym, w dniu dzisiejszym, w chwili obecnej, optymistyczna. Jak wyjaśnie uczonym stomatologom, że przedawkowaszy weterenaryjne środki przeciwbólowe pozostaję w dobrym zdrowiu, nastroju, siorbię kawę i bredzę tylko w miarę w miarę, jak typowy pacjent? Powiem może, że moim życiowym wzorcem jest Hojarska.

Romans Kaczmarka z Hojarską nie interesuje mnie; postuluję romans Gwidona z pomorską (Nowy Dwór Gadański i Malbork) posłanką. Już sama potecjalna mechanika tego romansu kojarzy się z hodowlą zwierząt wyposażonych w poroże i liczne wymiona, ubojem w ryku i piskiu, orką zmarzniętej ziemi pomorskiej, pijanym zasiewem okolic podmokłych i z gruntu nieurodzajnych. Czuję jednak, że ten kawałek nie powstanie -- Gwidon rzeczywisty nie jest już godny literackich uniesień, a fikcyjny zmienia właśnie nazwisko. Z drugiej strony, cóż to, Gwidon nie brzmi tak źle jak mi się wydawało wczoraj.

Komentarz do wpisu: Perruquer de les mosques, anumlik

$
0
0
Możesz zawsze zmienić imię na Gwizjusza - sparciałe królewiątko obsiewające kaszubskie poletka, a na boku figlujące z wymemłaną posłanką Pomorską, to może być hicior (hojarski hicior, oczywista).

Komentarz do wpisu: Perruquer de les mosques, jota-40gazeta

$
0
0
Hojarska wydaje się być klasyczną Kobietą Wypełzłą. Ach, rzecz jasna, news o domniemanym romansie wydaje się pozornie zabawny, a jednak, jednak. Być może polityczna poprawność lub nadwrażliwa kindersztuba zmemłały mnie do końca, bo naśmiewanie się z cudzej brzydoty i ogólnej niewątpliwej krowiastości uważam za lekuchno nie na miejscu. Nie to, żebym krytykowała czy wybrzydzała. Zastanawiam się tylko - rozumiecie - czy gdyby ktoś podejrzewał Kaczmarka o romans z - bo ja wiem - Scarlett Johansson - czy wówczas wszyscy zarykiwaliby się równie ochoczo?...
Jeśli uznacie, że przesadzam, ani trochę się nie zdziwię.

Balsamie, trzymam kciuki za preanestezjologiczne dokonania w miejscu wiadomym. Oby skuteczne. Gwidon nie wydaje mi się zły tylko nieco ancien regime, pojmujesz. W zestawieniu z nazwiskiem daje efekt komiczny, całkiem, jak z jakiejś poczciwej noweli Prusa. Jeśli o to Ci chodziło - doskonale.
Wydaje mi się jednak, że coś tu powinno ulec zmianie. Jeśli Gwidon, to na nazwisko Pierożek czy jakoś tak. Kosa-Bałabuch brzmi nobliwie i całkiem jak z almanachu gotajskiego.

Komentarz do wpisu: Perruquer de les mosques, balsamlomzynski

$
0
0
Żyję i jestem ostatecznie skompromitowany, w oczach uczonych denstystów, ale nie tylko -- nic mi nie było, poprzedni kłotas konował, przypadkowy dentysta nie spiłował, zgryz się przesunął, ząb nie trafił w ząb, próżnia w próżnię i wybuchła inflamacja.

Komentarz do wpisu: Perruquer de les mosques, tetryk56

$
0
0
"Obywatelu poruczniku, melduję że podczas pełnienia dyżuru w pułkowej Izbie Chorych nic ważnego nie zaszło. Umarł jeden symulant i skończyła się aspiryna"

Komentarz do wpisu: Perruquer de les mosques, Gość Ob. Ciach

$
0
0
Nie trafiła próżnia w próżnię i wybuchła inflacja. Skutek kwantowej fluktuacji próżni. Pięknie. Balsam wydoiwszy muchy i bałobuchy, czy też borubary i scyfrowane ministry szykuje nową opowiastkę od samych podstaw, od poczęcia zupełnie nowego wszechświata. Z tych emocji nawet Mu się palce na klawiszach omskły i wyszła "inflamacja". Zaraz, zaraz...A może to coś znaczy? Od czego google? Mam. "Inflamacja podstawy żołędzi penisa" :(
Lepiej się zwinę w butelkę Kleina i poczekam na rozwój wydarzeń...

Komentarz do wpisu: Perruquer de les mosques, anumlik

$
0
0
@Ob.Ciach
Nic, jak sądzę, Balsamowi się nie omskło. W jego przypadku inflamacja to - podaję za Słownikiem komunałów Gustawa Flauberta:
Inflamacja - Niewygojone zapalenie ostre, które może przejść w postać przewlekłą, o możliwych niekorzystnych konsekwencjach zdrowotnych w postaci trudnych do leczenia chorób przewlekłych. Badania nad mediatorami zapalenia powstającymi z AA *) doprowadziły do identyfikacji pochodnych WNKT**) o potencjale przeciwzapalnym.
*) AA - kwas arachidonowy
**) WNKT - wielonienasycony kwas tłuszczowy

Do butelki Kleina wlewam trochę informacji z google, które również ubieram w formę godną Słownika komunałów Flauberta:

Inflamacja żołędzi - Zapalenie żołędzi i napletka powoduje ich zaczerwienienie, obrzęk i ból. Najlepszym zapobieganiem jest regularne, codzienne oczyszczanie żołędzi po ściągnięciu napletka, najlepiej wodą z mydłem.

Trochu wody z mydłem też Ci wlewam, Ob.Ciachu, do butelki Kleina. Nie przeżylibyśmy inflamacji Twojej żołędzi.

P.S.
Przy okazji badania w googlach tematyki inflamacji, natknąłem się na taką informację:
"Dla większości ludzi, zoofilia jest złym żartem, ale dla niektórych może okazać się kwestią życia i śmierci, według nowego badania, które pokazuje, że mężczyźni, którzy uprawiają seks ze zwierzętami, są dwa razy bardziej zagrożeni rozwojem raka penisa niż pozostali". Trza by naszego bacę z jednego z pierwszych postów przebadać na okoliczność zapadnięcia na raka penisa.

Raz baca krótkowidz z owieczki korzystał
dziwiąc się że mu ona nie meczy lecz śwista
Dopiero na kolegium mu wytłumaczono
że wyryćkał świstaka, co jest pod ochroną.
(Andrzej Waligórski)

Komentarz do wpisu: Perruquer de les mosques, Gość Ob. Ciach

$
0
0
@anumlik - dziękuję za pouczający wykład, zakończony na dodatek czterowierszem mojego ulubionego Waligórskiego z powracającym w Twych wpisach motywem wyryćkanego świstaka. Nie mogę tylko pojąć roli, jaką mają pełnić mediatorzy od Anonimowych Alkoholików.

Komentarz do wpisu: Perruquer de les mosques, marzencic

$
0
0
Za takie bezeceństwa wg "Zbrodni straszliwych w dawnym Tarnowie" niejednego ścięciem głowy skarano.

Komentarz do wpisu: Perruquer de les mosques, anumlik

$
0
0
Jerzy Z. Nowak z Zakładu Farmakologii, Katedry Farmakologii i Farmakologii Klinicznej Uniwersytetu Medycznego w Łodzi nie wytłumaczył tego w swojej pracy: >>Przeciwzapalne prowygaszeniowe pochodne wielonienasyconych kwasów tłuszczowych omega 3 i omega 6<<, z której zaczerpnąłem cytat, a wydał mi się przedni. Tłumaczenie, że proresolving mediators wygaszają AA w gabinetach psychoanalityków u Anonimowych Alkoholików, za pomocą kwasu arachidonowego, wydaje się być najbardziej uprawnione, aby znaleźć się w Słowniku komunałów Gustawa Flauberta.

Komentarz do wpisu: Perruquer de les mosques, miaukota

Komentarz do wpisu: Perruquer de les mosques, miaukota

Komentarz do wpisu: Perruquer de les mosques, anumlik

$
0
0
@Miaukota
Po dłuższej lekturze tego samego bloga pomyślałem, że treści jak treści - ujdą, choć dla mnie nihil novi cum sole, ale forma zupełnie mi nie odpowiada. Dlaczego? Donos, jako forma uczestnictwa w życiu publicznym, jest czynnością tak starą, jak samo życie publiczne. Donos anonimowy jest obrzydliwością. Donos sygnowany imieniem i nazwiskiem znanym tylko cesarzowi, jest "zwalczaniem politycznego przeciwnika"; obrzydliwością jest wyłącznie dla owego przeciwnika. Donos sygnowany imieniem i nazwiskiem i przybity do słupa na miejskim placu, jest wyrokiem wydanym przez zacnego i szanowanego urzędnika cesarza. Donos sygnowany imieniem i nazwiskiem, zamieszczony w gazecie, jest artykułem, reportażem, felietonem, esejem, wybitną powieścią, i co tam jeszcze chcesz. Nawet jeśli zawiera treści kompromitujące dla bohatera donosu, jest dopuszczalny. Donos sygnowany anonimowym akronimem EBENEZER ROJT, jest obrzydliwością. Redaktor bloga opisując fakty, ponoć prawdziwe (adresy bibliograficzne to sugerują), ukrywa się za pseudonimem.Większość ujawnionych w blogu przypadków - łącznie z działalnością Roberta Stillera - opisano wielokrotnie w prasie, a nade wszystko w książkach Joanny Siedleckiej. Ta ostatnia nie jest księżniczką z mojej bajki, zbyt często rozgrzebuje gówno zamknięte w szafach IPN dla samej czynności rozgrzebywania, ale... rozgrzebuje to gówno jako Joanna Siedlecka , a nie jako bliżej nieznany EBENEZER ROJT. Nawet Stiller, donosząc kto jest Żydem w książce "Żydowskie abecadło twórców literatury polskiej, czyli od A do Żet z prawa na lewo", donosi obecnie (rok 2011) pod własnym nazwiskiem.

Drugą, nie mniej obrzydliwą, czynnością, którą EBENEZER ROJT uprawia, jest małostkowość i brak gradacji przy ocenie kompromitowanych bohaterów polecanego przez Ciebie Miaukoto, bloga. Przykład Herberta jest tego dowodem. EBENEZER ROJT nie mogąc zarzucić Herbertowi jakiejkolwiek formy kolaboracji (Siedlecka też na Herberta nic nie znalazła - ot żal) z ubecją, z lubością wywleka fakty Herbertowego lenistwa, strojenia się przez poetę na wyrost w pióra męczennika politycznego i ... awanturniczy charakter Herberta, wynikający z jego pijaństwa (zapiski z "Dzienników" Kisiela).

Zniesmaczył mnie ten blog, Miaukoto. Wolę "Plotka", albo innego "Pudelka", tam przynajmniej zamieszczają zdjęcia ładnych kobitek (chłopów-ciach też).

Komentarz do wpisu: Perruquer de les mosques, jota-40gazeta

$
0
0
Zajrzałam i muszę przyznać, że nie. Nie i nie. Po pierwsze - to, co napisał już wyżej Anumlik: nie interesują mnie anonimowe donosy na blogu. Po drugie: facet (?) pisze te swoje teksty w stylu kulturalnym, nobliwym i pełnym uprzejmości. Nie jest to płaska retoryka mistrzów z Gazety Polskiej i salonu, to pewne. A przecież nie jest wcale przez to mniej zjadliwy. Przypomina mi to seans wyrywania skrzydełek muszkom, ale w białych rękawiczkach i złotą pęsetą.
Jakieś takie niekonieczne.
O ile lubię Herberta - poetę, o tyle nie przepadam za Herbertem - człowiekiem. Konkretnie nie przepadam od czasu słynnej "Hańby domowej". Wiem, że był chory, ale cóż. Nie wnikam, które z jego zachowań, zwłaszcza po '89, były wynikiem choroby, a które - charakteru. Tak czy inaczej, nie budzi mojego podziwu, nie jest to zupełnie ktoś z mojej bajki i tyle. Nie chcę jednak czytać tego typu wywlekania: powiedział, że kilka lat, a to było tylko piętnaście miesięcy, Tyrmand zaniżył mu pensję, oh well.
Swoją drogą, pięknie "Hańbę domową" skwitował Kazimierz Brandys w "Miesiącach" (cześć paryska, 1985 - 1987). Polecam.
Viewing all 4092 articles
Browse latest View live