@Ob.Ciach i Marzencic
O Finneganów Trenie moglibyśmy jeszcze, i jeszcze. Po co. Przeczytać trzeba (TRZEBA). Koniec, kropka. Nasze wychowanie w tej, no... judeo-chrześcijańskiej, europejskiej (z domieszką eskimoskiej, ale to też Europa), tradycji i tej, no... aha... kulturze, od nas tego, no... aha... wymaga. Korzenie, kurwa, to korzenie, i walczyć z nimi nie lzia.
Masz rację, Marzencicu, Szmandara to interesujący gość. Wyedukowany w grafice, kreską i kolorem trafia od razu w sedno. Prowadzi kilka własnych stron w sieci, jest właścicielem agencji reklamowej i udziałowcem w innej, o europejskim zasięgu. A te jego Finnenganowizje to dla mnie bomba. Z Edmundem Monsielem bym go tak za bardzo nie porównywał. Jeden żył dwadzieścia lat obsesją śmierci, po traumie spowodowanej rozstrzelaniem w jego obecności siedemdziesięciu osób (nic dziwnego, że miał nie bardzo halo z głową), drugi jest świadomym artystą z dużą wyobraźnią.
Powroty do książek z wczesnych fascynacji literackich są czasem bardzo bolesne. Akurat jestem w trakcie lektury "Podróży do źródeł czasu" Alejo Carpentiera. Książkę czytałem dokładnie czterdzieści dziewięć lat temu i wywarła na mnie przeogromne wrażenie. Tak ogromne jak Dostojewski, czy Bułhakow. I co? Doczytuję po kilka stron dziennie. Odgrzebuję strzępy dawnych uniesień i wzdychów, staram się odnaleźć klimat z tamtych lat. I nic. Ni chu, chu... A do "Biesów" czy "Mistrza i Małgorzaty" to mogę wrócić w każdej chwili. Postanowiłem się trochę skatowac. Wydłubałem w biblioteczki kilka książek, co to wpływ na moją literacką wrażliwość miały. Stoją w karnym szeregu na półeczce nad biurkiem. Zobaczymy co nam zostało z tych lat.
O Finneganów Trenie moglibyśmy jeszcze, i jeszcze. Po co. Przeczytać trzeba (TRZEBA). Koniec, kropka. Nasze wychowanie w tej, no... judeo-chrześcijańskiej, europejskiej (z domieszką eskimoskiej, ale to też Europa), tradycji i tej, no... aha... kulturze, od nas tego, no... aha... wymaga. Korzenie, kurwa, to korzenie, i walczyć z nimi nie lzia.
Masz rację, Marzencicu, Szmandara to interesujący gość. Wyedukowany w grafice, kreską i kolorem trafia od razu w sedno. Prowadzi kilka własnych stron w sieci, jest właścicielem agencji reklamowej i udziałowcem w innej, o europejskim zasięgu. A te jego Finnenganowizje to dla mnie bomba. Z Edmundem Monsielem bym go tak za bardzo nie porównywał. Jeden żył dwadzieścia lat obsesją śmierci, po traumie spowodowanej rozstrzelaniem w jego obecności siedemdziesięciu osób (nic dziwnego, że miał nie bardzo halo z głową), drugi jest świadomym artystą z dużą wyobraźnią.
Powroty do książek z wczesnych fascynacji literackich są czasem bardzo bolesne. Akurat jestem w trakcie lektury "Podróży do źródeł czasu" Alejo Carpentiera. Książkę czytałem dokładnie czterdzieści dziewięć lat temu i wywarła na mnie przeogromne wrażenie. Tak ogromne jak Dostojewski, czy Bułhakow. I co? Doczytuję po kilka stron dziennie. Odgrzebuję strzępy dawnych uniesień i wzdychów, staram się odnaleźć klimat z tamtych lat. I nic. Ni chu, chu... A do "Biesów" czy "Mistrza i Małgorzaty" to mogę wrócić w każdej chwili. Postanowiłem się trochę skatowac. Wydłubałem w biblioteczki kilka książek, co to wpływ na moją literacką wrażliwość miały. Stoją w karnym szeregu na półeczce nad biurkiem. Zobaczymy co nam zostało z tych lat.