Na trzy dni przed wypadkami kijowskimi, kiedy to Łukaszenka wykorzystał zamęt jaki powstał po wbiegnięciu Merkel na murawę nago, w samej fladze enerdowskiej, dla złożenia prostestu przeciwko decyzji sędziego, co Tymoszenko, za którą wciąż ciągną się fałszywe bandaże, wykorzystała dla ucieczki z żeńskiej kolonii karnej w Charkowie, trzech nieznanych literatów w trzech głównych kulturalnych lub komunikacyjnych ośrodkach Europy, jednocześnie, jeśli nie przewidziało to przeniknęło istotę zagadnienia leżącego u źródeł wypadków kijowskich, zwanych też Czwartym Upadkiem Madrytu, po niedoszłym damasceńskim, nadmiernym napoleońskim i dobrowolnym frankistowskim w 1938.
Pierwszy, twórca właściwy, oblatanay nieziemsko choć z domieszką nostalgii, pracował nad zagadnieniem w mieście W.; drugi, talent czystej wody, pretensjonalnie katował się na ugorze obyczajowym niewytłumaczalną Dwójką i nieprzetłumaczalnym Joycem, w prowincjonalnym miasteczku na południowej wschodzi, albo północnej zachodzi, która odegrać miała jeszcze tak doniosłą rolę, albowiem to tam, trzeci, obdarzony słuchem, niedoszły, ale kto wie, pisarz na wygnaniu, dostrzegł wystający judeokorzeń w modrości swoich fiordów:
-- Panie profesorze, czy to znaczy, że Joyce był Żydem?
-- Dlaczego ci się wszystko kojarzy z tymi dwoma zagadnieniami, młody przecież człowieku?
-- A jakie to są te dwa zagadnienia, z którymi mi się kojarzy?
-- Jest jeszcze trzecie, oskarżenia o ubeckość, ale o to też nie chodzi.
-- Jeśli nie chodzi o genitalność, ani żydowskość, ani o ubeckość, to co to wszystko znaczy, panie psorze, z tym judeokorzeniem?
-- Znaczy, że Joyce kąpał się w basenie mórz, kolebce naszej wspólnej kultury i dlatego poniekąd takie to skomplikowane. Ważne jest, że judekorzeniem posługujemy się teraz wszyscy, i chłopcy i dziewczynki.
-- Ale ja też się tam co roku kąpię, panie profesorze, i jakoś nic z tego jeszcze nie wynikło.
-- Poczekaj synu do jesieni, do pierwszej wizyty u dermatologa.
[od tych wygłupów przegapiłem pierwszego gola. mamy mecz o jakim marzyły pokolenia polaków]
Pierwszy, twórca właściwy, oblatanay nieziemsko choć z domieszką nostalgii, pracował nad zagadnieniem w mieście W.; drugi, talent czystej wody, pretensjonalnie katował się na ugorze obyczajowym niewytłumaczalną Dwójką i nieprzetłumaczalnym Joycem, w prowincjonalnym miasteczku na południowej wschodzi, albo północnej zachodzi, która odegrać miała jeszcze tak doniosłą rolę, albowiem to tam, trzeci, obdarzony słuchem, niedoszły, ale kto wie, pisarz na wygnaniu, dostrzegł wystający judeokorzeń w modrości swoich fiordów:
-- Panie profesorze, czy to znaczy, że Joyce był Żydem?
-- Dlaczego ci się wszystko kojarzy z tymi dwoma zagadnieniami, młody przecież człowieku?
-- A jakie to są te dwa zagadnienia, z którymi mi się kojarzy?
-- Jest jeszcze trzecie, oskarżenia o ubeckość, ale o to też nie chodzi.
-- Jeśli nie chodzi o genitalność, ani żydowskość, ani o ubeckość, to co to wszystko znaczy, panie psorze, z tym judeokorzeniem?
-- Znaczy, że Joyce kąpał się w basenie mórz, kolebce naszej wspólnej kultury i dlatego poniekąd takie to skomplikowane. Ważne jest, że judekorzeniem posługujemy się teraz wszyscy, i chłopcy i dziewczynki.
-- Ale ja też się tam co roku kąpię, panie profesorze, i jakoś nic z tego jeszcze nie wynikło.
-- Poczekaj synu do jesieni, do pierwszej wizyty u dermatologa.
[od tych wygłupów przegapiłem pierwszego gola. mamy mecz o jakim marzyły pokolenia polaków]