Kiedy lutowe mrozy ścinały srebrne łzy Zofii, które ta wylewała tłumacząc Gusztawowi, że nie wie dlaczego jej mąż ciąlge żyje, tajemnica wyjaśniła się sama. Zamiast jeździć do pracy, Stiepan Stiepanowicz coraz więcej czasu spędzał w klinice na Dziewiczych Polach. Pewnej nocy, zupełnie trzeźwiutki, powiedział Zofii:
-- Nie będę cię więcej kochać, kwiatuszku, coś mi się stało w członek. Był i nie ma.
-- Jakże to tak, Stiepanoczka, i nie wykrwawiłeś się?
-- To była proteza, Zofia Michajłowna, założona jeszcze przez lekarza frontowego. Doktor Jewienij Szliachto uważa, że to korniki.
-- Przez te wszystkie lata, Stiepanoczka, używałeś drewnianej laski?![]()
![]()
-- Nie będę cię więcej kochać, kwiatuszku, coś mi się stało w członek. Był i nie ma.
-- Jakże to tak, Stiepanoczka, i nie wykrwawiłeś się?
-- To była proteza, Zofia Michajłowna, założona jeszcze przez lekarza frontowego. Doktor Jewienij Szliachto uważa, że to korniki.
-- Przez te wszystkie lata, Stiepanoczka, używałeś drewnianej laski?
