Literat Omański pisywał nagminnie: w komórce, na kiblowych ścianach, w kajecie, w pamięci; wyznania, refleksje, wartkie rzeźnie z udziałem wyrazistych postaci, z których wiele nie żyje, romanse, w których kierownicy działów niweczyli ścieżki awansu; z rana leciał Tołstojem, w południe neokafką, nocą młodym Wildsteinem z nigdy nie zakończonego okresu przedwczesnego, aż pewnego dnia pojechał Omański na wywczas do zagranicznej miejscowości, gdzie była żółta plaża morska i niebieskawa nadrzeczna, białe, wyniosłe czaple siegające dna z co i rusz nagłego wysięgu, i wina białe w kieliszkach bez skazy. Raz się objerzał Omański na czaplę żracą żółtą plażą ku rzece niewcząc zalążki życia. Raz nie napisał, raz nie napisał! I tak się zaczęło.
↧