W Roubaix (to takie dalekie przedmieście Lille - podobno najrzydsze miasto Francji) gdzie mieszkałem niecały rok, Święto Muli na przełomie września i października obchodzono uroczyście, a knajpy wytaczały ogródki na zewnątrz, bo zwyczaj był taki: skorup się nie uprząta lecz zwala pod stolik. Wygrywa ta knajpa, w której skorup pod nogami najwięcej. Byłem w takiej, gdzie było po kolana. A mule w winnym rosołku mniam mniam!
↧