Dzięki, Ryfka. Piękny tekst. Zachwyciły mnie zwłaszcza te słowa:
"...tak namiętnie wyobrażany, że aż prawdziwy, udział predenta w powstaniu warszawskim..."
Cieszę się z zaproszenia do sekcji kulinarnej, ale kucharz ze mnie marny. Jak przygotowują strawę to zwykle po to, by głód nasycić, a nie łachotać podniebienie.
Dzięki, Jota, za dobre słowo.
Balsamie - odnośnie zaganiania żywego ptaszyska do piekarnika - z przykrością niniejszym precyzuję, że to nie była TA kaczka. Zresztą gdyby była, to do zagnania byłby pewnie niezbędny jakiś pododdział, którym na razie nie dysponuję.
Kłaniam się uniżenie Wam Wszystkim.
"...tak namiętnie wyobrażany, że aż prawdziwy, udział predenta w powstaniu warszawskim..."
Cieszę się z zaproszenia do sekcji kulinarnej, ale kucharz ze mnie marny. Jak przygotowują strawę to zwykle po to, by głód nasycić, a nie łachotać podniebienie.
Dzięki, Jota, za dobre słowo.
Balsamie - odnośnie zaganiania żywego ptaszyska do piekarnika - z przykrością niniejszym precyzuję, że to nie była TA kaczka. Zresztą gdyby była, to do zagnania byłby pewnie niezbędny jakiś pododdział, którym na razie nie dysponuję.
Kłaniam się uniżenie Wam Wszystkim.