(cytowałem sto razy, ale moim zdaniem to klasyka, tak pisałabyby Mniszkówna, gdyby z jakichś powodów musiała stać się niepokorna i niezależna:)
"Daniel podniósł głowę i popatrzył prosto, wycelował w niego szarą twarz ze sterczącym dziobem nosa na tle dwóch wież kościoła w spirali ptaków. Return spojrzał w bok. Chmury nad rynkiem, nad gęstniejącym, nieuważnym tłumem przechodniów były coraz ciemniejsze.
-- Muszę z tobą pogadać..."
Widzę jak Bronek czyta to zdanie o dziobie nosa w spirali ptaków, i płacze.
Widzę, jak ilekroć któryś z grafomanów zbliżonych obecnie do rzeczy, a poprzednio do Rzeczpospolitej pisze o sobie w trzeciej osobie, to Dostojewski odmawia, sam za siebie, kaddish.
"Daniel podniósł głowę i popatrzył prosto, wycelował w niego szarą twarz ze sterczącym dziobem nosa na tle dwóch wież kościoła w spirali ptaków. Return spojrzał w bok. Chmury nad rynkiem, nad gęstniejącym, nieuważnym tłumem przechodniów były coraz ciemniejsze.
-- Muszę z tobą pogadać..."
Widzę jak Bronek czyta to zdanie o dziobie nosa w spirali ptaków, i płacze.
Widzę, jak ilekroć któryś z grafomanów zbliżonych obecnie do rzeczy, a poprzednio do Rzeczpospolitej pisze o sobie w trzeciej osobie, to Dostojewski odmawia, sam za siebie, kaddish.