Po czasie faz cyklicznych i mozolnej samowiedzy, nadszedł czas kaleki Balcerowicza i Bieleckiego, ale jak to czas, i on nie trwał długo. Postfaktyczność spadła na Grudziądz jak nieposiadana wiedza, jak czynność wykonywana nocą. Faszyzm splótł się z wycinką drzew, miłość dopadła biskupów i krzyczeli by im wyjąć z oka szkło bolesne, obraz kroczy, który gzi. Oszołomiony nieoczekiwaną globalnością Grudziądz przeklął okowy niskich cen i powiedział, sobie:
-- A może byśmy tak najmilszy, wpadli na dzień do Sochaczewa?
--
-- A może byśmy tak najmilszy, wpadli na dzień do Sochaczewa?
--