W kierunku Targówka popłynął nowy meldunek:
-- Cyfryzacja Fogga nieudana. Pogięło go. Powtarzam. Pogięło go.
Z samotnej ałyszy znowu zatrzeszczało:
-- A w czym to pogięcie się przejawia?
-- Wygięło go nienaturalnie w tył i wbiło głowę w zad. Konieczna interwencja analogowa.
-- To dobrze. Wyjęcie głowy z dupy to robota na długie zimowe wieczory. Minister będzie miał zajęcie. Może zapomni o Romanie?
Naczelny cyfryzator kraju oglądał zatroskany swoje ostatnie dzieło. Fogg nie przypominał znanego wszystkim, nieco sztywnego starszego pana, lecz młodego pólnocnokoreańskiego akrobatę w najbardziej ekstremalnej pozie, przyjmowanej wyłącznie w obliczu najwyższych władz partyjnych. Mr Digital zamruczał pod nosem od niechcenia wspominając niedawny cichy acz bolesny wzwód.
-- Jak to naprawić? Wyrwać...wyszarpać...Uuuu!!! Hej, róóób!! Jeszcze raz...Uuuuu... Qrva, nie idzie...Jeżeli czegoś nie da się zrobić na siłę, to znaczy, że użyto za mało siły. Jeszcze raz... HEEEJ RÓÓÓÓB!!!!
Natchnienie przyszło z wonią kadzidła. Minister wsadził w usta śpiewaka rękę, zagłębił ją po łokieć, uchwycił kępę pierwszych siwych włosów i wyciągnął przez gardło byłego gwiazdora estrady jego głowę, szyję i pół klatki piersiowej. Zadowolony z udanej akcji wywrócił odzyskane części ciała na lewą stronę i obciągnął z góry na dół aż do stóp. Fogg jeszcze mniej przypominał dystyngowanego starszego pana, ale jego wykonany ze stopu platyny i irydu odlew będzie można wkrótce oglądać w Sevres po Paryżem jako wzorzec butelki Kleina. Zmęczony nietypową pracą fizyczną i nie słabnącym upałem minister przemieszczał się alejkami w kierunku, skąd narastała woń kadzidła. Nie myślał już o bramie numer pięć ani o Dmowskim do cyfryzacji. Nurtowała go jedna myśl o znaczeniu - jak przypuszczał - podstawowym dla istnienia rządu koalicyjnego.
-- What, the fuck, is ałysza? What, the fuck is ałysza?
-- Cyfryzacja Fogga nieudana. Pogięło go. Powtarzam. Pogięło go.
Z samotnej ałyszy znowu zatrzeszczało:
-- A w czym to pogięcie się przejawia?
-- Wygięło go nienaturalnie w tył i wbiło głowę w zad. Konieczna interwencja analogowa.
-- To dobrze. Wyjęcie głowy z dupy to robota na długie zimowe wieczory. Minister będzie miał zajęcie. Może zapomni o Romanie?
Naczelny cyfryzator kraju oglądał zatroskany swoje ostatnie dzieło. Fogg nie przypominał znanego wszystkim, nieco sztywnego starszego pana, lecz młodego pólnocnokoreańskiego akrobatę w najbardziej ekstremalnej pozie, przyjmowanej wyłącznie w obliczu najwyższych władz partyjnych. Mr Digital zamruczał pod nosem od niechcenia wspominając niedawny cichy acz bolesny wzwód.
-- Jak to naprawić? Wyrwać...wyszarpać...Uuuu!!! Hej, róóób!! Jeszcze raz...Uuuuu... Qrva, nie idzie...Jeżeli czegoś nie da się zrobić na siłę, to znaczy, że użyto za mało siły. Jeszcze raz... HEEEJ RÓÓÓÓB!!!!
Natchnienie przyszło z wonią kadzidła. Minister wsadził w usta śpiewaka rękę, zagłębił ją po łokieć, uchwycił kępę pierwszych siwych włosów i wyciągnął przez gardło byłego gwiazdora estrady jego głowę, szyję i pół klatki piersiowej. Zadowolony z udanej akcji wywrócił odzyskane części ciała na lewą stronę i obciągnął z góry na dół aż do stóp. Fogg jeszcze mniej przypominał dystyngowanego starszego pana, ale jego wykonany ze stopu platyny i irydu odlew będzie można wkrótce oglądać w Sevres po Paryżem jako wzorzec butelki Kleina. Zmęczony nietypową pracą fizyczną i nie słabnącym upałem minister przemieszczał się alejkami w kierunku, skąd narastała woń kadzidła. Nie myślał już o bramie numer pięć ani o Dmowskim do cyfryzacji. Nurtowała go jedna myśl o znaczeniu - jak przypuszczał - podstawowym dla istnienia rządu koalicyjnego.
-- What, the fuck, is ałysza? What, the fuck is ałysza?