Soren Jespersens, urzędnik stołeczny, w przedzień świąt przechadzał się wzdłuż Akerselva, uroczym choć ciągle mroźnym bulwarem pełnym zamożnych i, jak to zwykle bywa z ludźmi zamożnymi, jedynie powierzchownie szczęśliwych mieszkańców stolicy. Jespersens nie był szczęśliwy i zamierzał rzucić się do rzeki z nabrzeża bądź mostu między Storgata i Torggata. Od strony Ankebura nadszedł jednak czujny policjant miejski, Tore Jordansen, świadom, że Norwegowie, w skutek północengo położenia i ciemności, są skłonni ze sobą kończyć w każdej chwili i z byle powodu. Uprzejmie zastąpił drogę Jespersensowi:
-- Jak przygotowania do świąt?
-- Jeszcze przed chwilą piekłem kaczkę.
-- Doskonale, ważne, żeby nie była to gęś.
-- Kaczka, panie policmajstrze, wymaga nacinania.
-- Jasne, dla upuszczenia tłuszczu.
-- Czy wie pan co było w mojej kaczce?
-- Kaczka.
-- Kilkogram potrójnie mielonego twarogu.
-- Skaczemy razem. Na trzy.
-- Jak przygotowania do świąt?
-- Jeszcze przed chwilą piekłem kaczkę.
-- Doskonale, ważne, żeby nie była to gęś.
-- Kaczka, panie policmajstrze, wymaga nacinania.
-- Jasne, dla upuszczenia tłuszczu.
-- Czy wie pan co było w mojej kaczce?
-- Kaczka.
-- Kilkogram potrójnie mielonego twarogu.
-- Skaczemy razem. Na trzy.