Nastał niebezpieczny marazm. A tu prawie 27 czerwca -- termin oddawania się Solidarnej Polski w ręce prezesystyczne. Trzeba sobie wyobrazić jak to przebiega: kto przychodzi? Homofobiczny Kurski, który szybko jeździ, żeby wszyscy myśleli, że twardy? Nie, nuda, nic z tego nie będzie. Ziobro? Na myśli samą, że mógłbym temu głupu poświęcić jeszcze jedno bodaj zdanie, mięknie mi klawiatura. Kempa? Przewidywalne, oklepane, a zatem literacko przeciwskuteczne. Kto zatem przychodzi? W jaką pogodę, co mówi, do willi przychodzi? Co na to prezes? No przecież to jest materiał do namysłu, coś się z tego wykrzesze, byc moża naprawdę ostatni raz.
A nie mówiłem, że sie PiS kończy?
A nie mówiłem, że sie PiS kończy?