Bo to, proszę państwa, są agenci i agenci. Są tacy prawdziwi, mendy i szuje, zwłaszcza, jeśli stali tam, gdzie ZOMO. Wtedy już oni wszyscy jednacy, zaprzańcy, ręce skrwawione rozłupaną brzozą mający, wszyscy utopieni, unurzani, nie do odkupienia, nie do odpuszczenia.
Ale są i inni agenci, tacy, co do których nie ma pewności, ba, ich teczki całe zbudowane z wątpliwości, to wszak ubecka robota, nie można tak traktować człowieka, dowodów nie ma, a zatem nie ma agenta, nie ma i nigdy nie było.
I tak to już jest.
Czyli jak zawsze, od początku świata: są lepsi i gorsi, nasi i tamci, wieprz wieprzowi w mordę nie napluje, amen.
Ale są i inni agenci, tacy, co do których nie ma pewności, ba, ich teczki całe zbudowane z wątpliwości, to wszak ubecka robota, nie można tak traktować człowieka, dowodów nie ma, a zatem nie ma agenta, nie ma i nigdy nie było.
I tak to już jest.
Czyli jak zawsze, od początku świata: są lepsi i gorsi, nasi i tamci, wieprz wieprzowi w mordę nie napluje, amen.