- Cały zeżarł. Nawet trawki nie zostawił. Pan coś z tym zrobi, prezesie.
Hofman spojrzał w oczy prezesowi bardziej po kociemu, niż po psiemu, choć może tak to się tylko prezesowi wydawało.
- To wy trawkę, Hofman, palicie?
- Też żrę. Za zdrowie prezesa. I też mam płomień pośrodku. Mocno stoi.
Hofman zdjął z prezesa ciężar racy Kaczmarka,
- Może pan prezes porównać, który mocniej płonie.
- Na trójkącik przyjdzie jeszcze czas. Wy, Hofman też głupie jesteście, ale nie tak stare i nie tak brzydkie.
- Ku chwale ojczyzny, przeczyste.
Hofman spojrzał w oczy prezesowi bardziej po kociemu, niż po psiemu, choć może tak to się tylko prezesowi wydawało.
- To wy trawkę, Hofman, palicie?
- Też żrę. Za zdrowie prezesa. I też mam płomień pośrodku. Mocno stoi.
Hofman zdjął z prezesa ciężar racy Kaczmarka,
- Może pan prezes porównać, który mocniej płonie.
- Na trójkącik przyjdzie jeszcze czas. Wy, Hofman też głupie jesteście, ale nie tak stare i nie tak brzydkie.
- Ku chwale ojczyzny, przeczyste.