Jak potwierdza literatura fachowa, życie normalnego agenta polskiej służby wywiadowczej kończy się tuż po czternastym roku życia. Tylko życie Kaczmarka trwało na tyle długo, że nikt, nawet on, nie wie, po co. Tak, prawdą jest, trzymało go przy życiu przywiązanie do do życia. Prawdą też jest, że żył krócej od Kuklińskiego. Nawet od Zybertowicza. Zybertowicz, jak wiadomo, żył dłużej od Bolesława Łokietka, lecz ten nie mył zębów. Zybertowicz musiał. Nawet to lubił. Nie ma niestety odpowiedzialnej dokumentacji na temat zębów Kaczmarka. Kurtyka tego nie potwierdzi, bo jest wdową. Wdowa ma co innego do roboty, jak potwierdzać. Ona ma to nawet w dupie. Kaczmarek nie był wdową, choć może był, nikt nie wie tak naprawdę, co chciał, gdy widział Kurtykę. W sumie, gdyby nie rodzice, którzy liczyli się z tym, że umrze szybciej, lecz nie z tym, że przed Zybertowiczem, nikt by złego słowa nie powiedział. A tak padło wiele niesprawiedliwych słów. Zarzucano mu, że był. Że jest głupi. Że się ubierał widocznie. Że kobiety, nawet chore i ciężko bogate, na jego widok zachowywały się jak Staniszkis. On nosił w sobie smutek nieprzejednanego winowajcy. Umarł, i w ostatnie drodze towarzyszyły mu tylko dwie osoby. I nawet tego nie wiemy, kim była ta pierwsza. Bo drugą była wdowa Łokietka.
↧