Rozsuwająca się w drzwiach generał Belinda Wolfenbarger, była ostatnim widzialnym obiektem, jaki pozostał w pamięci profesora Stevena Brahmsa, gdy przyszło mu się zmierzyć z pięcioma wróbelkami wyfruwającymi w pośpiechu z dupy Euzebiusza Witwickiego, uruchomiającego, również w pośpiechu, mempleks, na który składała się mieszanina socjotypów wyabstrahowanych z proksemicznej przestrzeni jaka powstała po połączeniu zakodowanych przez szyfrantów z plemienia Nawaho polifonicznych memów tworzących relacje przestrzenne pomiędzy ludźmi, a przedstawicielami passer domesticus - małymi, latającymi diablątkami.
- Po ile sztuka?
- Po dwa pięćdziesiąt, ale dla pana, profesorze Brahms, spuszczę po dwa.
- Jeśli zbierzemy odpowiednią ilość graczy, dam dwa trzydzieści.
- Łaskawca.
Steven mając przed oczami obraz rozsuwającej się rozkosznie Belindy przystał na łaskawcę. Witwicki zamknął dupę i odfrunął, a wróbelki przysiadły na przygotowywanym przez profesora w pośpiechu zbiorze strategii, zaznaczając swą wyższość ćwierkiem.
- Posunąć się, kurwa, teraz my będziemy preferować. No co się, kurwa gapicie? Profetycznie preferować.
Wróble przygotowały graf skierowany na nikłą poświatę jądra Putina. Obraz jaki macierzowy zapis wyłonił z poświaty przekształcił się w szyfr drzewa zawierającego informacje o kolejności ruchów, jakie wykona Władymir Władymirowycz, gdy już zechce pierdolnąć atomówką w Litwą, Łotwę, Estonię i Polskę.
Profesor Brahms zapragnął w tym momencie dosiąść konia, albo pograć w tenisa z Kei Nishikori.
- Ty, profesor. Jakeś już nas kupił po dwa trzydzieści za sztukę, to nie rozpraszaj się durnymi marzeniami, a wypełnij drzewo rozwiniętej strategii matematycznym modelem. I szoruj, kurwa, do Belindy. Aha. I nie zapomnij o kilku tłustych muchach. Mogą być pomieszane z owsem.
- Po ile sztuka?
- Po dwa pięćdziesiąt, ale dla pana, profesorze Brahms, spuszczę po dwa.
- Jeśli zbierzemy odpowiednią ilość graczy, dam dwa trzydzieści.
- Łaskawca.
Steven mając przed oczami obraz rozsuwającej się rozkosznie Belindy przystał na łaskawcę. Witwicki zamknął dupę i odfrunął, a wróbelki przysiadły na przygotowywanym przez profesora w pośpiechu zbiorze strategii, zaznaczając swą wyższość ćwierkiem.
- Posunąć się, kurwa, teraz my będziemy preferować. No co się, kurwa gapicie? Profetycznie preferować.
Wróble przygotowały graf skierowany na nikłą poświatę jądra Putina. Obraz jaki macierzowy zapis wyłonił z poświaty przekształcił się w szyfr drzewa zawierającego informacje o kolejności ruchów, jakie wykona Władymir Władymirowycz, gdy już zechce pierdolnąć atomówką w Litwą, Łotwę, Estonię i Polskę.
Profesor Brahms zapragnął w tym momencie dosiąść konia, albo pograć w tenisa z Kei Nishikori.
- Ty, profesor. Jakeś już nas kupił po dwa trzydzieści za sztukę, to nie rozpraszaj się durnymi marzeniami, a wypełnij drzewo rozwiniętej strategii matematycznym modelem. I szoruj, kurwa, do Belindy. Aha. I nie zapomnij o kilku tłustych muchach. Mogą być pomieszane z owsem.