Cóż mogę rzec. Jako istota niezmotoryzowana, muszę wyznać, że codziennie omija mnie jeden z cichych dramatów, będących stałym elementem życia moich zmotoryzowanych sąsiadów i przyjaciół. Ileż to wesołych pogawędek toczyło się na temat: jak długo szukałem/szukałam dziś miejsca, którędy wtedy jeździłem/jeździłam, gdzie ostatecznie znalazłem/znalazłam, ile osób wyprzedziłem/wyprzedziłam dosłownie w ostatniej chwili, hej! Wiele osób, będących na moim miejscu, dotknąłby może kryzys wyobcowania, ja jednak upajam się raczej ilością czasu wolnego i dziką wręcz swobodą. Swobodę ową pomnażam, poruszając się po mieście niemal wyłącznie metrem i tramwajami, w związku z tym obce mi jest także pojęcie korków.
W tym kontekście przestałam się już zastanawiać nad kandydatami na kandydatów. Nadal martwi mnie kondycja polskiej lewicy. Nie pojmuję, jak w kraju, który rzekomo szczyci się niezmierną ilością cwaniaków, szczwanych lisów etc. nie znalazł się ani jeden w miarę sensowny i pozbierany, który by zechciał porwać za sobą ten nieprzebrany wszak elektorat. Który jest. Rozmaity, stary, młody, kierujący się powodami intelektualnymi i materialnymi. Do cholery, w każdym kraju możliwa jest lewica, tylko nie u nas!
W tym kontekście przestałam się już zastanawiać nad kandydatami na kandydatów. Nadal martwi mnie kondycja polskiej lewicy. Nie pojmuję, jak w kraju, który rzekomo szczyci się niezmierną ilością cwaniaków, szczwanych lisów etc. nie znalazł się ani jeden w miarę sensowny i pozbierany, który by zechciał porwać za sobą ten nieprzebrany wszak elektorat. Który jest. Rozmaity, stary, młody, kierujący się powodami intelektualnymi i materialnymi. Do cholery, w każdym kraju możliwa jest lewica, tylko nie u nas!